Często myśląc skrótowo nie używam nazwy Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego tylko moja Rodzina Pallotyńska - jestem w rodzinie. Kongres to był czas spotkania z rodziną w bliższych i dalszych relacjach. Wszystko było istotne i potrzebne ale spotkanie z konkretnymi ludźmi było najważniejsze.
Z czym wyjechałam z Kongresu? Z tym czego bardzo nie chciałam usłyszeć, z czym się nie zgadzam i czego nie chcę. Powołanie do świętości w pracy zawodowej, bycie na 100 procent, ukochanie pracy.
Cała konferencja o. A. Szulca jakby była skierowana do mnie.
Panel o słuchaniu i rozeznawaniu też jakby co do słowa przygotowany dla mnie. Nic przypadkowego i nic niepotrzebnego.
Wyjechałam na nowo zakochana w Adoracji Jezusa. Sobotnia Adoracja to było dla mnie spotkanie z Bogiem, Jego czas i Jego Pocałunek.
Mam dużo do odrobienia zadań domowych, rozprostowałam nogi i muszę iść dalej, a im dojrzalej tym ciemniej...
Kasia
DUŻY może więcej - świadectwo
|
Zacznę od początku - jak to się stało, że znaleźliśmy się na Kongresie? Rok temu członkowie naszej Wspólnoty, uroczyście, w obecności reszty Wspólnoty, wzruszeni - co było widać - wstąpili do ZAK.
Co to ten ZAK?- myślę, podejdę, zapytam. Odpowiedź nic mi nie wyjaśniła, ale zadałam dodatkowe pytanie - No, ok - a co Ty teraz w związku z tym musisz robić? Nic - zabrzmiała odpowiedź. No jak to!!! To mi się jakoś nie chciało ułożyć w głowie, pomyślałam sobie - po co im ten ZAK, jak mają nas :) wspaniałą Wspólnotę. Czas płynął, jakieś pojedyncze rozmowy na temat ZAK-u się odbywały, aż nadszedł okres losowania Patrona na rok kolejny (taki zwyczaj mamy we Wspólnocie) - i mąż wylosował - uwaga! - Wincentego Pallottiego. Oświadczył mi więc, że odczytuje to jako znak, że należy coś z tym zrobić. Mówię mu: ok, jak uważasz.
I tym sposobem znalezliśmy się na Kongresie. Cały ten czas Kongresu stał się dla mnie rekolekcjami, wyjechałam z niego z wieloma przemyśleniami. Każdy temat poruszony był dla mnie osobiście ważny. Usłyszałam kilka odpowiedzi na pytania, które mnie nurtowały od jakiegoś czasu - tak właśnie działa Bóg - pytasz? Masz odpowiedź :)
Chciałabym poruszyć to co było najważniejsze dla mnie: Ostatnim punktem była konferencja Pani Donatelli Acerbi. Przyznam, że nie słuchałam z wielkim zaangażowaniem - do czasu! Jednym z punktów był fragment filmu "La strada ".. I był to fragment opowiadający o użyteczności? - talentach? - lub raczej ich braku głównej bohaterki. I padły słowa, że nawet kamień ma sens istnienia, i bez niego świat byłby inny. I wtedy Pani Donatella powiedziała - "My kamienie....", a ja się popłakałam. Całe życie miałam przekonanie, że jestem taka zwykła, przeciętna, nic szczególnego, żadnych pasji, hobby, talentów. Świat dookoła wgniatał w głowę - musisz być jakaś!!! musisz mieć pasję!! Nawet w CV masz napisać hobby, i najlepiej jakieś wyjątkowe - a ja co? kura domowa :). Uwierało mniej, lub bardziej (raczej w nastoletniej młodości bardziej). Aż tu nagle słyszę - że ja - kamień -jestem ważna, i to co robię jest cenne w oczach Boga. To było budujące, piękne i ważne!
Zrozumiałam też, że jestem Apostołem - ja Gosia, jestem Apostołem! Patrzyłam na grupę dzielenia, w której byłam - i to było dla mnie bardzo cenne -możesz się "tylko" modlić - a robisz tak wiele dobra tą modlitwą. Widziałam jakim wielkim darem dla ludzi jest Wspólnota, jakie to ważne, jednoczyć się - duży może więcej. Zrozumiałam jak wiele dobra każdej indywidualnej osobie daje Zjednoczenie.
Zrozumiałam idę ZAK-u i co to jest Apostolstwo.
Mogę dzisiaj powiedzieć z całą stanowczością - TAK - CHCĘ DO ZAK-u. Chcę być członkiem tej wielkiej rodziny :) Duży może więcej!
Chwała Panu!
Małgorzata, Wspólnota Świętej Rodziny ze Starogardu Gdańskiego
Moja droga do ZAK - świadectwo
|
Należąc już do Wspólnoty, angażując się w różne, nowe akcje, musiałem stanąć wprawdzie przed sobą i zadać sobie pytanie. Dlaczego miałbym wstępować do ZAK? Czy to co robię nie wystarcza? Czy ZAK nie będzie następnym, może ponad moje siły, zobowiązaniem?
Znajomi, z którymi wspólnie angażujemy się w różne wydarzenia, już od jakiegoś czasu namawiali nas do przystąpienia do ZAK. Kiedy z żoną zaczęliśmy na ten temat rozmawiać, powierzyłem ten temat Duchowi Świętemu. I masz babo placek. Już po dwóch tygodniach, na corocznym spotkaniu Wspólnoty, wylosowałem patrona na najbliższy rok. Był nim Św. Wincenty Pallotti. Od tej chwili wiedziałem już, że następny krok powinien należeć do mnie. Bez wahania zapisałem się na kongres.
III Krajowy Kongres ZAK był mocnym, przede wszystkim duchowym przeżyciem. Urzekła mnie atmosfera i ludzie, wśród których czułem się swobodnie. Miałem wrażenie, że typowy dystans pomiędzy duchowieństwem a świeckim zupełnie nie istniał. Czułem Ducha Zjednoczenia.
Kiedy już emocje po Kongresie opadły i rzeczywistość dnia codziennego ściągnęła mnie tych parę centymetrów do ziemi, już zupełnie inaczej widziałem swoją rolę w ZAK. Wszystko znalazło swoje miejsce, a odpowiedzi na nurtujące mnie pytania okazały się zupełnie inne, niż mogłem się spodziewać.
Po co miałbym wstąpić do ZAK? Ponieważ tylko we wspólnocie mogę wzrastać i się duchowo rozwijać. Dlaczego akurat w Zjednoczeniu? Ponieważ w tej Wspólnocie, jak w żadnej innej, czuje się więź zjednoczenia, zarówno duchownych jak i świeckich. Poza tym, wierze gorąco w to, że to nie przypadek, że moim patronem został Św. W. Pallotti, tylko działanie Ducha Świętego. Skoro proszę o radę mojego Dobrego Znajomego i ją otrzymuję (muszę się tylko do Niego pomodlić), to powinienem za nią podążyć by móc rozpoznać i wykorzystać dary, które każdy z nas otrzymał.
- Czy to będzie moje następne zobowiązanie? Jasne, że tak! - Czy powinienem się go obawiać? Nie! - Po co się angażować? Ponieważ decyzja o zaangażowaniu przychodzi najtrudniej. Trudne jest również systematyczne kontynuowanie jakiejś inicjatywy. Ale właśnie zaangażowanie ludzi, wydaje mi się, że jest najcenniejsze. - Dlaczego akurat ja miałbym to robić? Ponieważ wierzę w to, że właśnie czas, którego mi najbardziej brakuje, jest tym co mogę poświęcić na rzecz innych ludzi. Nie chodzi przecież o to, żeby ofiarować coś czego mamy w nadmiarze. - Po co miałbym to robić? Po to, by zrobić ten pierwszy krok, oparty na fundamencie wiary i modlitwy, a następnie znaleźć kogoś lepszego na swoje miejsce.
Mam niestety taki feler, że zanim się w coś zaangażuję, muszę do tego przekonać samego siebie (a jest to czasem bardzo ciężkie zadanie). Po Kongresie właśnie w powyższy sposób, to sobie poukładałem. I jestem przekonany, że to ma sens.
Także pytanie czy powinienem przystępować do ZAK stało się bezzasadne. Pojawiło się pytanie: Jak mogę się przygotować by wstąpić do Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego.